wtorek, 17 lutego 2015

Simply the best, czyli krem Cien Q10 na dzień

Kiedy moja przyjaciółka wróciła z wakacji we Francji, przywiozła ze sobą kilka opakowań kremu Cien Q10 z tamtejszego Lidla, ponieważ zniknął z półek sklepowych w Polsce. Opowiedziała mi wtedy coś, co bardzo mnie zaskoczyło i ucieszyło- okazało się bowiem, że krem ten został okrzyknięty najlepszym kremem przeciwzmarszczkowym wg hiszpańskiego OCU ( Hiszpańskiej Organizacji Konsumentów i Użytkowników). Pokonał wiodące, popularne marki takie jak L'oreal Paris, Garnier czy Nivea. Oczywiście, postanowiłam to sprawdzić : )

Muszę powiedzieć, że niestety mimo młodego wieku, na moim czole widnieją już trzy zmarszczki- niby mimiczne ( wszyscy mnie tak pocieszają :) ), nie rzucają się w oczy aż tak bardzo, ale ja je widzę. Poza tym pojawiły się także drobne zmarszczki pod dolnymi powiekami i jedna, wg mnie głęboka nad nosem, przy początku prawej brwi, która irytuje mnie w szczególności. Uaktywnia się zwłaszcza, kiedy coś zawzięcie czytam, bo wtedy marszczę brwi :D Mówiąc szczerze- sama sobie na to ZASŁUŻYŁAM i stwierdzenie Kochanowskiego "Polak mądr po szkodzie" idealnie określa moją desperację w kwestii walki ze zmarszczkami. Sprawa wygląda tak, że będąc w liceum (3 klasa ) ogarnął mnie szał opalenizny prosto z solarium. Oczywiście sowicie z tym przesadzałam. Kiedy poszłam na studia, nadal chodziłam do solarium, o wiele rzadziej niż w liceum, ale jednak. Od zeszłego roku omijam to miejsce szerokim łukiem, choć korci mnie, żeby pochodzić raz na kiedy, ale wiem, że mogę sobie zaszkodzić i to mnie bardziej mobilizuje ( oczyma wyobraźni widzę siebie jako 40 letnią, pomarszczoną jak rodzynek panią, siedzącą na fotelu w gabinecie medycyny estetycznej ze strzykawkami w twarzy :< ) Zatem wiem, że przynajmniej w 80% ponoszę winę za swój obecny stan skóry. A że podobno już po 20 roku życia powinno się zacząć profilaktykę, próbuję i próbuję :)

Ale do rzeczy- przedstawiam owy hit, czyli Cien Q10 na dzień prosto z Lidla :)





Opakowanie- klasyczny słoiczek, mlecznobiały, grafiką nieco przypominający krem Nivea Q10- ale to chyba domena wszystkich dyskontowych marek : ) Estetyczny, nie utrudnia w żaden sposób używania. Pojemność to 50 ml.

Konsystencja- porównałabym ją mniej więcej do konsystencji kremu Nivea Soft,jest  może troszeczkę gęstszy. Aplikuje się go bardzo przyjemnie, szybko się wchłania i nie pozostawia na mojej przeszkadzającego filmu.

Kolor- kremowy :) Trochę jaśniejszy od koloru wieczka.



Zapach- delikatny, świeży i przyjemny.

Działanie- przede wszystkim nawilżające, nawet bardzo, bardzo. Moja skóra ma huśtawki nastrojów, częste skłonności do wysuszania, ale równie często zdarza się, że jest po prostu zbyt tłusta- typowy mieszaniec :) Ten krem jest dla mnie złotym środkiem pod tym względem. Jeśli chodzi o działanie przeciwzmarszczkowe, hmm. Pewnie oczekiwałam cudu i unicestwienia moich nieszczęsnych zmarszczek :< Ale tak na poważnie, muszę powiedzieć, że twarz jest po nim bardziej napięta i mam wrażenie, że te drobne zmarszczki pod oczami lekko się wygładziły. Jednak przyznam szczerze, że troszkę mnie zapycha. W porównaniu z wcześniej stosowanymi przeze mnie kremami ( Bielenda Kolagenowe Odmłodzenie i Laser X-treme) wydaje mi się, że mam znacznie więcej zaskórników i drobnych krostek na twarzy.

Skład:




Niestety, jako że krem ten kupiłam dość dawno (jakieś 3 miesiące temu), nie posiadam już pudełeczka, w które był zapakowany, po prostu je wyrzuciłam, a to właśnie na nim wypisany jest skład. Na szczęście znalazłam zdjęcie w internecie :)

Sprawa przedstawia się tak, że w składzie dopatrzyłam się tylko jednego poważniejszego "zapychacza", mianowicie Masła Shea (być może coś przeoczyłam), oczywiście jest też kilka składników odpowiedzialnych za zapach, które potencjalnie mogą wywoływać reakcje alergiczne ( u mnie- bynajmniej ) takich jak Limonen czy Geraniol. Za to dużym atutem jest zawartość kwasu askorbinowego, witaminy E czy ekstraktu z łubinu.

Wydajność-  mam go od 3 miesięcy i podejrzewam, że przy codziennym stosowaniu starczy mi go jeszcze na około miesiąc. Jestem zadowolona.

Aplikacja- wg napisu na słoiczku, należy delikatnie wmasowywać go w skórę twarzy, szyi i dekoltu codziennie po uprzednim oczyszczeniu.

Cena- niska, bo krem kosztuje niecałe 10 pln (właśnie dokładnie nie pamiętam, czy 8.99 czy 9.99), zatem myślę, że warto go wypróbować, jeśli się nie sprawdzi jako kosmetyk do twarzy- zawsze można stosować go do zabezpieczenia końcówek włosów ;)


Podsumowanie :





Paukensa

1 komentarz:

  1. Witam ! Ja używam go już od trzech lat i jest dla mnie idealny ! polecam:-)

    OdpowiedzUsuń